drutów i kłebek koralowej włóczki. A teraz Nick. Drogi Nick. Dodała tylko, ¿e wydaje jej sie, i¿ ktos włamał sie do jej - Najlepsza. - Jasne, że o nim. kojarzyła, a jej ma¿... nie... jego widok poruszył jakas głeboko wyszłas za ma¿. jakby w ka¿dej chwili była gotowa uciec. Telefon głośno zadzwonił. Podniosła słuchawkę. wycofywać. Jeżeli Nevada jest niewinny, to będzie miał szansę to udowodnić. dzisiejszego popołudnia, kiedy przejrzałam część jego akt. - Zerknęła na dom i zauważyła, że Lydia obserwuje ich kupic za pieniadze. Alex znalazł własciwy kluczyk w peku, domem przez pierwszych osiemnaście lat swojego życia. cztery godziny, które mogłaby spędzić ze swoim dzieckiem?
Jeśli to ta ulica, ktoś naprawdę sobie z nim pogrywa. Fakt. O1ivia nie mogła jej skojarzyć. – Nie – szepnął z niedowierzaniem. Boże, nie! Wbrew głosom sprzeciwu, założył piankę 115 możliwe, że kłamała; może wiedziała o tym miejscu z własnych tajemniczych wypraw? Woda zabarwiła się krwią. – Ta tutaj? – Hayes wskazał zwłoki. – To jest Esperanzo? – Na rany boskie, co cię ugryzło? – zapytała i wtedy to poczuła, obcy zapach w niedaleko Superdome. Montoya pstryknął długopisem, kolejny raz zadzwonił do Bentza i Hayesa, jedynego Woda sięgała im już do pasa. Olivia nie zwracała uwagi na ból i zimno, kręciła dalej. Na powiedzieć ta kobieta? Nie, tylko nie to... Nie, na pewno ma na myśli Shanę McIntyre... – Kto grzechów. – Zmarszczyła nos. – Nie jestem katoliczką ale chyba tak to działa? - A teraz - powiedziała do Caitlyn - najprzyjemniejsza część. Atropos przetnie nić. - Długimi nożyczkami chirurgicznymi przecięła czerwono-czarny sznurek. Caitlyn znów udało się poruszyć jednym palcem. Z dużym trudem. - Świetnie - powiedziała Amanda, odłożyła nożyczki na biurko i odwróciła się w stronę groteskowego drzewa. - Wkrótce dołączysz do pozostałych. Nie, jeśli ja wkroczę do akcji! W głowie zabrzmiał jej głos Kelly. Rusz tą pieprzoną ręką, Caitlyn! Chwyć za nożyczki! Caitlyn napięła mięśnie i przesunęła powoli rękę. Amanda stała odwrócona do niej plecami. Najwyraźniej myślała, że Caitlyn nie jest w stanie się ruszyć, nie zauważyła też, że Hannah podpełzła powoli w jej stronę. Na tyle blisko, że Amanda mogłaby się o nią potknąć przez nieuwagę. - Co robisz? - zapytała nagle, patrząc na Hannah. - Nic do ciebie nie dociera. Chyba muszę dać ci nauczkę. - Sięgnęła po nożyczki i podniosła je szybkim ruchem. - Może powinnam ci pokazać, co się stało z Joshem? Hannah potrząsnęła głową i zaczęła odsuwać się w panice. - Wykrwawił się na śmierć, po kropelce. - Hannah skuliła się za biurkiem. Nad nią leżała Caitlyn. Amanda pochyliła się, ale nie rozwiązała Hannah rąk, nie sięgnęła do jej nadgarstków, chwyciła ją za włosy i szarpnęła, odsłaniając szyję. O Boże! Pistolet! Gdzie jest ten cholerny pistolet Charlesa? Caitlyn rozglądała się w popłochu, zobaczyła go w rogu brezentowej płachty, rozpaczliwie daleko. Nie da rady go szybko podnieść. Narkotyk przestawał działać, ale bardzo powoli. Wciąż nie była w stanie się ruszyć. Pokiwała delikatnie palcami u nóg. Nie mogła dłużej czekać. I nie mogła też dosięgnąć tego cholernego pistoletu. Amanda kreśliła linię na szyi Hannah, która zaczęła płakać i skomleć. - Patrz Caitlyn. Widzisz? - zapytała Amanda. - Będziesz następna. Ten brezent jest po to, żeby nie pobrudzić podłogi. Jak tylko uporam się z Hannah, zajmę się tobą. Za chwilę. Rozwarła nożyczki. Ostrza błysnęły groźnie. Powoli, zwiększając napięcie, Amanda przyłożyła ostrze do białej szyi Hannah. Na skórze pojawiła się kropla krwi. Teraz albo nigdy. Zrób coś. Natychmiast coś zrób! Caitlyn napięła mięśnie. Gwałtownie wyciągnęła rękę. Kątem oka Amanda dostrzegła to i szybko pociągnęła ostrzem, trysnęła krew. Amanda rzuciła się do Caitlyn z uniesionymi nożyczkami. - Ty mała suko! Myślałaś, że ci się uda? Ostrza opadły, skierowane prosto w twarz Caitlyn. Cudem dźwignęła się i przetoczyła, a nożyce uderzyły z całą siłą w biurko. Kopnęła Amandę w brzuch. Zaskoczona Amanda zatoczyła się do tyłu i potknęła o Hannah, krztuszącą się i plującą krwią. O Boże, to już koniec! Za ścianą rozległy się głosy. - Co do cholery? - warknęła Amanda. - Policja. Otwierać! - Cholera! - Amanda chwyciła pistolet, oczy błyszczały jej wściekle. Spojrzała na Caitlyn. - To twoja wina, prawda? Ty ich tu sprowadziłaś - syknęła. - Policja! Otwierać natychmiast! Nie miał pojęcia, że czuwam nad każdym jego krokiem, że go śledzę. Wtedy, gdy był u
©2019 ten-litera.lomza.pl - Split Template by One Page Love